wtorek, 3 lutego 2015

Odcinek 31

Stałem chwilę na werandzie. Miałem ochotę go zabić. Siedział na moim miejscu. To ja powinienem żartować z moją dziewczyną po jej strasznym wypadku, po powrocie do domu. Ja, nie on! Usłyszałem otwieranie się drzwi, odruchowo się odwróciłem i ujrzałem Emmę.
- Harry. Coś się stało? O czym chciałeś porozmawiać? - jej niewinna mina mnie uspokoiła. 
- Nic się nie stało. - nie umiałem się oprzeć, Widząc jak na jej twarzy widnieje lekki uśmiech także się uśmiechnąłem. - Tylko, że nie on.. a zresztą nie ważne. Muszę już lecieć nie chcę wam przeszkadzać. - zrobiłem krok w przód schodząc z jednego schodka werandy, gdy poczułem, że ktoś ściska mnie za nadgarstek.
- Harry, bo jak ty nie masz mi nic ważnego do powiedzenia to ja mam. - odwróciłem, a ona patrzyła mi się głęboko w oczy. -Wiem, że kiedyś byliśmy razem. Wiem też, że się kochaliśmy. Chciałam ci tylko powiedzieć, że to co było już nie wróci, chociaż bardzo chciałam na początku to Liama pamiętałam, to on odwiedził mnie w dniu powrotu, to on sprawia, że się uśmiecham mimo bólu. Przepraszam. - powiedziała to. Ostatni płomyczek nadziei zgasnął gdzieś w moim sercu. Poczułem, że rozpada się na drobniutkie kawałeczki. Łzy spływały mi do oczu.
-Dziękuję, że mi to powiedziałaś. Sprawa jest jasna. Pa. - odwróciłem się i chciałem jak najszybciej stamtąd uciec. Łzy coraz bardziej zacierały mi obraz.
-Poczekaj!- zwolniłem. - Harry! Chcę żebyśmy się przyjaźnili. - po tych słowach zatrzymałem się. Odwróciłem się, podbiegłem do niej i mocno pocałowałem. Pocałowałem ją po raz ostatni.
- Kocham Cię. Żegnaj. Nie będziemy nigdy przyjaciółmi. - odwróciłem się i wsiadłem do auta. Wyjechałem z piskiem opon. Jechałem coraz szybciej i szybciej.  Po pół godzinie wyjechałem z miasta. Kierowałem się do mojej ulubionej miejscówki. Klify z jaskiniami, do których czasem wpadają wysokie fale morza to zdecydowanie dobre miejsce, w którym można pomyśleć. Potrzebowałem samotności.

***

Rozumiem wiele nas łączyło, ale w tamtym życiu. Nie wiem co było wtedy i nie chcę do tego wracać. Życie dało mi drugą szansę i nie chcę jej zmarnować. Teraz Liam jest najważniejszy. Nie obchodzi mnie to co ludzie o nim mówią, nie obchodzi mnie jego przeszłość. Wiem, że miłość zmienia ludzi. Harry to przeszłość. Trzeba patrzeć w przyszłość. Może i Harry coś do mnie czuje, może nawet kocha, ale takie ckliwe sytuacje jakie wywołuje mnie nie ruszają. Wolę spędzać wieczory na imprezach, w klubach, w opuszczonych magazynach a nie w teatrze czy kolacji z jego rodzicami.  Chcę się zupełnie zmienić. Wiadomo rodzina najważniejsza, ale nie chcę być przez nich ograniczana. 
- Co się stało Em? - Liam wyszedł do mnie na werandę i objął swoimi mocnymi rękoma moją talię. 
- Nic, nic. Harry jak zwykle coś wymyśla. Chyba się nie pogodził z tym, że go już nie kocham, że to już minęło. - odpowiedziałam odwracając się do niego, a nasze twarze były niebezpiecznie blisko. 
- Jak to? Przecież byliście parą. - powiedział, a w jego głosie było słychać troskę. 
- Byliśmy- czas przeszły. Już nie jesteśmy i mogę gadać, wychodzić, całować się czy przytulać z każdym. Zero ograniczeń. - Liam chyba wyczuł, ze z nim flirtuję. Nie chciał tego przedłużać i zrobił to na co oboje liczyliśmy. Pociągnął mnie mocno do siebie i pocałował. Namiętnie, mocno, ale zarazem bardzo delikatnie. Nigdy czegoś takiego nie czułam. W brzuchu nagle pojawiło się stado motyli. Poczułam, że to jest to. 
         Liam wyszedł dopiero koło dziewiątej wieczorem. Umówiliśmy się, że wyjdziemy do klubu jak tylko będę mogła, a jutro do mnie wpadnie i nadrobimy trochę moich zaległości ze szkoły. Nie sądziłam, że chodzi do szkoły i na tyle dobrze się uczy, że podjął się nauczania mnie. 
- Mamo! Jutro rano przyjdzie Liam, okej? - krzyknęłam z mojego łóżka, bo wiedziałam, że jest w łazience i mnie usłyszy. 
- A co z Harrym? Bo dzisiaj chyba był nie w sosie. Kiedy z nim porozmawiasz? - odkrzyknęła.
- Mamo Harry to przeszłość. Już z nim o tym gadałam. Idę spać. Słabo się czuję, dobranoc! 

_____________________________________________________________________
to co może odcinki kilka razy w tygodniu? 
liczę na to, że ktoś jeszcze czyta te wypociny.
Visz :)  






poniedziałek, 2 lutego 2015

Odcinek 30

    Ten dzień nareszcie nadszedł. Dzisiaj do domu! Mama przyjechała tuż po śniadaniu razem z Maxem, ale bez Harrego. 'Pewnie wypadło mu coś bardzo ważnego.' tak sobie tłumaczyłam. Chwilę po nich przyszedł Liam pytając jak się czuję. Doktor Guiders wszedł jak zwykle z uśmiechem na ustach.
- Witam wszystkich!
- Dzień dobry. Możemy już zabrać Emmę do domu?
- Oczywiście. Trzeba tylko podpisać kilka papierów i co dwa tygodnie stawiać się na kontroli w szpitalu. Zresztą wszystko pani wyjaśnię, zapraszam do mojego gabinetu.
Po wyjściu mamy z mojego szpitalnego pokoju, Max usiadł na łóżku i opowiadał o tym co zaplanował na najbliższe kilka dni.
- Chciałem żebyś sobie wszystko przypomniała, więc nawet nie posprzątałem Ci w pokoju. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

***

-Idź do niej idioto!- powiedziała oburzona Jessica. Morski wiatr rozwiewał jej włosy, ale mimo to jej fryzura cały czas była idealna. 
- Nie mogę. Ona nie chce. Ona mnie nie pamięta zrozum to wreszcie!- krzyknął Harry, odwrócił się i odszedł.
- Nikogo nie pamięta! - wołała za nim ze łzami w oczach i wielką gulą w gardle. - Ona cię kocha. - dodała, a ostanie słowo było praktycznie niesłyszalne, lecz Harry je usłyszał i na chwilę się zatrzymał jakby nagle myślał nad rozwiązaniem globalnego ocieplenia. 
- Ja ją też. - wyszeptał po czym pobiegł w stronę ulicy. 
Znad zatoki do szpitala miał 20 minut autobusem. Pobiegł jeszcze do kwiaciarni i kupił bukiet składający się z 11 czerwonych róż. Chronił go przed brykającymi w autobusie dzieciakami pędzącymi do szkoły jakby była to królewska korona. Dotarł na przystanek naprzeciwko szpitala i w ciągu 15 minut był już pod drzwiami sali numer 10 na 2 piętrze. Pod drzwiami byłej sali Emmy. Nabrał powietrze i je wpuścił żeby wyrównać oddech i się trochę uspokoić. Otworzył drzwi i zobaczył puste łóżko. 'Nie było mnie tylko jeden dzień? Jeden dzień to w jej przypadku bardzo dużo. Nie! Niemożliwe! Ona musi żyć. Może po prostu przenieśli ją do innej sali.' myśli biegały w głowie Harrego tak szybko jak mistrz świata na 100 metrów. 
-Przepraszam!- krzyknął do starszej pielęgniarki, która stojąc na korytarzu pomagała starszej pani dojść do kawiarenki. - Nie wie pani gdzie przeniesiono Emmę Mallest? - powiedział i był tak niecierpliwy i przejęty tą całą sytuacją, że pielęgniarka od razu mu pomogła. 
- To ta z zanikiem pamięci? Dzisiaj chyba została wypisana i pojechała do domu, ale chodźże chłopcze ze mną sprawdzimy. Harry pobiegł za nią. - Tak, tak panna Mallest została dzisiaj wypisana. 
- Dziękuję pani bardzo. - powiedział i ucałował kobietę w policzek wywołując na jej twarzy uśmiech. Odwrócił się i pobiegł w stronę schodów i zbiegł na parter. Przebiegł przez ulicę omal nie powodując wypadku. Wsiadł do byle jakiego autobusu, aby tylko dojechać do domu. Wysiadł i bez chwili odpoczynku pobiegł w stronę domu. Bukiet już nie wyglądał jak po wyjściu z kwiaciarni. Można by powiedzieć 'bukiet po przejściach'. Harry wziął kluczyli do samochodu i wyleciał bez słowa. Droga od domu jego domu do Emmy trwa zwykle 8 minut samochodem, on dojechał w cztery. Przebiegł przez podjazd i wskoczył na werandę. Na zewnątrz było słychać śmiechy ze środka, więc zapukał i wszedł. 
- O cześć Harry! Wchodź! Właśnie przywieźliśmy Emmę, pewnie chcecie 'spędzić trochę czasu razem'- powiedział Max, a ostatnie słowa powiedział tworząc palcami cudzysłów i wybuchnął śmiechem. 
-Hej. - odpowiedział Harry szukając wzrokiem swojej dziewczyny. - Gdzie Em? -zapytał, gdy nie mógł jej znaleźć ani w kuchni, ani w korytarzu. 
- W salonie razem z mamą i...- tu przerwał, a Harry poszedł do salonu. - i Liamem. - dodał, ale Harry tego nie usłyszał. 
- Emma! Cze...- stanął jak wryty, gdy zobaczył na kanapie Liama śmiejącego się z Emmą. Mama Emmy siedziała na fotelu obok wyraźnie ucieszona przybyciem Harrego. 
- Witaj Harry! Chodź do nas, zapraszam. - powiedziała przyjaźnie pani Mallest pokazując na fotel obok niej. 
- Siema Harry. - powiedział Liam udając, że to jego najlepszy przyjaciel. - Szkoda, że dopiero teraz przyszedłeś pani Mallest zrobiła ciasto śliwkowe, najlepsze jakie w życiu jadłem!- powiedział uśmiechając się do mamy Emmy. 
-Nie wiedziałem, że dzisiaj cię wypisali Emma. Chciałem tylko porozmawiać, ale widzę, że nie masz czasu, więc może kiedy indziej. - powiedział i odwrócił się. Stał chwilę w progu salonu. Nagle się odwrócił. Położył bukiet na stole i wyszedł.

_______________________________________________________________________
wracam z nowym odcinkiem i nowymi pomysłami! 
Visz :) 

niedziela, 5 października 2014

Odcinek 29

        Wydawał się zupełnie inny niż w opowiadaniach Harrego. Był miły, troskliwy i naprawdę przystojny. Jednak nawet jakbym bardzo chciała, to nie czułam nic jak pomógł mi usiąść. On chciał mi pomóc, ale wiem jedno, nic nas nie łączyło przed wypadkiem. Czuję to. On mógł być moim kolegą, a nawet przyjacielem, ale nic więcej. Musiałam szybko ściągnąć tutaj Harrego, przy nim czułam się bezpieczna i szczęśliwa, o ile człowiek może czuć się szczęśliwy nie pamiętając swojego życia. Max był taki kochany, że przygotował film o moim życiu. Zdjęcia, archiwalne, rodzinne filmy, jednak nic się nie poprawiło.
- Wiesz Emma ja już muszę lecieć, ale mam nadzieję, że moja wizyta poprawiła ci humor. -powiedział już trochę pewniejszym głosem - jak będziesz chciała, to jeszcze kiedyś będę mógł wpaść.
- Okej. Dam znać. - uśmiechnęłam się.
-Pa, zdrowiej! - powiedział wychodząc ze szpitalnej sali.
- Cześć. - odpowiedziałam prawie bezdźwięcznie.
Resztę poranka spędziłam na pisaniu ze znajomymi na facebook'u. Koło 12 przyszedł Harry i Jessica, ją pamiętałam. Gadaliśmy całkiem na luzie, jakbym wcale nie miała wypadku. Było super.
- Tak w ogóle jak się czujesz, bo o tym to jeszcze nie rozmawiałyśmy. - powiedziała i zachichotała.
- Już jest lepiej. Chce do domu, w końcu chce zobaczyć gdzie mieszkam. - powiedziałam, a cała nasza trójka zaczęła się śmiać.
- To niedługo będziesz miała okazję, już jutro możesz iść do domu. Gadałem z lekarzem przed chwilą. - wtrącił Harry.
- Naprawdę? A nie wiecie może co u mamy dzisiaj nie przyszła, a chciałabym jej to powiedzieć.
- Widziałem twoją mamę dzisiaj w sklepie, wszystko u niej okej pewnie musiała zostać dłużej w pracy. - odpowiedział Harry trochę niepewnym głosem.
- Aha okej. - powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się trochę sztuczny uśmiech.
Już po pół godzinie nie było nikogo w mojej szpitalnej sali. Siedziałam z laptopem na kolanach strasznie podekscytowana jutrzejszym powrotem.
- Jak się czuje nasza zapominalska? - usłyszałam jak zawsze szczęśliwy głos doktora Guidersa.
- Już dobrze, mam nadzieję, że naprawdę jutro będę mogła już iść do domu. - powiedziałam robiąc minę słodkiego kociaka, oboje się zaśmieliśmy.
- Oczywiście Emmo. Sam chciałem ci to powiedzieć, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł. - powiedział uśmiechając się.
- Nareszcie!
- Dobrze musisz odpoczywać, a ja niestety pracować. - oboje się zaśmialiśmy. To bardzo pozytywny człowiek, chociaż ma codziennie styczność ze śmiercią, ale też narodzinami. To jedni z najszczęśliwszych ludzi, bo są trochę jak bogowie. Mogą dawać i zabierać życie.
       Po moich przemyśleniach przyszedł czas na obiad, a w zasadzie na te papki co mi dawali w szpitalu. Tęsknie za normalnym jedzeniem. Jakoś dzisiaj dziwnie wszystko się układa, jedzenie w
szpitalu mi smakuje, jutro wracam do domu, czuję coś do Harrego, a Liam jest mi obojętny. Tylko jeszcze mama. Ciekawe co robi. Po chwili wyjęłam telefon i do niej zadzwoniłam.
-Hej słoneczko. Coś się stało? - zapytała mama bardzo pogodnym głosem, na mojej twarzy od razu zaistniał uśmiech.
- Hej mamo. Nic się nie stało. Tylko cały dzień się nie odzywałaś i trochę się martwiłam. - w mojej głowie brzmiało to mniej dziecinnie. - To strasznie dziecinne co powiedziałam, prawda? - mama się zaśmiała i zaprzeczyła. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym powiedziała:
- Ja już muszę kończyć wpadnę do ciebie rano i pomogę Ci się zabrać skarbie. Okej?
- Oki mamo. Pamiętaj, że cię kocham i już nie mogę się doczekać powrotu. Pa pa.
Popołudnie spędziłam czytając Pretty Little Liars i pijąc gorącą czekoladę prawie idealnie nie licząc sali szpitalnej, której zdecydowanie przydałby się remont. Byłam bardzo zmęczona po dzisiejszych odwiedzinach, więc szybko poszłam spać.


__________________________________________________________________
no cóż, dawno nie pisałam to chyba najwyższy czas się odezwać :)
komentujcie i polecajcie znajomym!
całusy,
Visz.

sobota, 15 marca 2014

Odcinek 28

       Nie chciałam tego dalej ciągnąć. Przerwałam i powiedziałam, że jak już jest zmęczony może iść do domu. On chyba nie chciał się narzucać i wstał ze spuszczoną głową. Doszedł do drzwi zatrzymał sie w nich i jeszcze raz na mnie spojrzał i ze smutkiem w oczach wyszedł. Nie chciałam juz o tym myślec. On jest we mnie zakochany a ja pytam o jakiegoś dupka, który na mnie napadł... Wiem jak go to boli. Chciałabym go kochać. Jest taki dobry ale nie umiem zapomnieć o Liamie. To straszne uczucie że myśle cały czas o kimś kto mnie napadł, kto jest największym skurwysynem jakiego mogłam znac. Chciałam o tym zapomnieć. To mnie bolało nawet nie wiecie jak bardzo. Zasnęłam.
      Obudziły mnie czyjeś głosy. Jeden rozpoznalam- Harry, a drugi? Otworzyłam powoli oczy i ujrzałam jakiegoś chłopaka. Nie był to Harry nie wiedziałam kto to był. Poznawałam go. Nie, nie, nie. To nie może być on. Jedyny chłopak jakiego rozpoznawalam oprócz Maxa to był on, Liam. Po co on tu przyszedł? Brunet do mnie podszedł. Usiadł koło łóżka szpitalnego i wziął moją rękę. Nigdy nie czułam takiego uczucia przynajmniej tego nie pamietam. Zrobiło mi sie ciepło i czułam mrowienie w całym ciele. Nie chciałam przerywać tej chwili.
- Cześć Emma. Mam nadzieje, ze cie nie obudziliśmy. - w tym momencie spojrzał na Liama tak jak i ja. Chłopak stał wyraźnie znudzony tym wszystkim. - chciałem żebyś go poznała. To właśnie Liam chyba zresztą go rozpoznalas. - powiedział i spojrzałam w jego oczy. Zawsze były hmmm inne. Teraz widziałam jak umiera od środka. Jego wróg to jedyny chłopak którego pamietam.
- Hej - rzuciłam szybko do Liama i swój wzrok spowrotem skierowalam na Harrego. Powoli puszczał moja dłoń. Nie chciałam tego. Ścisnelam ja. Chyba powoli zaczynam sobie przypominać. Każdy jego dotyk sprawia ze chce sie uśmiechać, ze nie chce kończyć tej chwili.
    W końcu Harry wstał i podszedł do Liama i odwrócił sie do mnie plecami. Chwilę cos mówili lecz nie wiedziałam co. Harry ponownie skierował swój wzrok na mnie, jeszcze raz na Liama i wyszedł z sali.
- Hej. Jak sie masz? - zapytał zakłopotany chłopak.

sobota, 30 listopada 2013

Odcinek 27 ♥

           Pamiętam tylko uderzenie i białe światło. Otworzyłam powoli oczy i zobaczyłam biały sufit. Wszystko mnie bolało. Usłyszałam jak ktoś szepcze, że się obudziłam i poczułam ciepły, delikatny a za razem męski dotyk. Chciałam usiąść ale nie mogła się podnieść. Wtedy ten chłopak pomógł mi się podnieść. Jak mnie dotykał przechodziły mnie ciarki ale nie wiedziałam kim był. Wiem jedno nie był lekarzem był kimś dla mnie ważnym. Nie pamiętałam jak się nazywa. Hmm.. jak ja się nazywam?
          Przez cały dzień była ze mną mama i brat ich pamiętam i ON. Kim on był? Udawałam, że go pamiętam chociaż byłam przerażona tym co się dzieje. Mama nazywała się Jenifer a brat Max. Chłopak Harry tyle się dowiedziałam i zapamiętałam. Byłam zmęczona. Z tego ci się dowiedziałam miałam wypadek. Potrącił mnie samochód. Byłam z jakąś Jessicą nie wiem kto to. Wiem tylko kto to Liam ale nie wiem kim dla mnie jest. Nie widziałam go ale pokazuje mi się jego obraz przed oczami i jego głos. KIM ON JEST?
           O 21 przyszła pielęgniarka i zgasiła światło  powiedziała, że musimy iść już spać. Odwróciłam się przodem do okna i patrzyłam na drzewa. Nie miały już liści. Wiatr poruszał ich gałęziami. Wyglądały samotnie, smutno jak ja. Chociaż tyle osób mnie odwiedzało nie czułam z nimi żadnej mocnej więzi. Wiedziałam, że mama się o mnie martwi, że Harry i Max też ale nie wiem czemu nie zależało mi teraz na nich chciałam dowiedzieć się kto to Liam. Cały czas o nim myślałam chociaż ani razu go nie widziałam.
           Zasnęłam po 22. Śnił mi się on, Liam. Byliśmy na plaży i graliśmy w siatkówkę. On bez koszulki, więc widziałam jego idealny tors. Ja w bikini pokazując idealną figurę, którą mogłam sobie tylko wyśnić. Wpadaliśmy na siebie i mogłam dotknąć jego mięśni. W chwili kiedy mieliśmy się pocałować coś mnie obudziło, a raczej ktoś. Harry wszedł najciszej jak się dało ale jakiejś kobiecie przed moją salą zadzwonił telefon, chyba najgłośniej jak się da. Otworzyłam oczy i zobaczyłam jak na mnie patrzy. Widziałam jego wzrok. To był wzrok zakochanego. Uśmiechnął się jak zobaczył, że otworzyłam oczy.
-Cześć. Jak się czujesz? - powiedział to takim ciepłym głosem.
- Hej. Już lepiej. Nadal mnie głowa boli, ale jest okej. Hmmmm... mam pytanie. - powiedziałam niepewnie.
- Tak? - w jego oczach widać było przerażenie i podekscytowanie.
- Wiesz mam tymczasową amnezję, ale pamiętam jednego chłopaka. - tu zatrzymałam się na chwilę. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić. - Jest wysoki, ma blond włosy i ma chyba na imię Liam. - w tym momencie w oczy Harrego posmutniały.
- Liam to mój były przyjaciel. Kiedyś napadł cię u ciebie w domu - tu przerwał i zakręciła mu się łza w oku.- nie wiem co ci jeszcze mogę o nim powiedzieć.


_________________________________________________________________ 

zapraszam do komentowania :)
Visz. 

niedziela, 13 października 2013

Odcinek 26 ♥

       Poszłyśmy do kilku sklepów. Jak wchodziłyśmy do Sinsay'a zapytałam się Jessici dlaczego nie było samochodów na parkingu oprócz kilku aut nauczycieli.
- Dzisiaj był dzień z naturą nie można było przyjechać samochodem. Tylko komunikacja miejska, rower lub piechotą. Inaczej była dodatkowa praca domowa z matematyki. - kończąc zdanie zaśmiałyśmy się.
Idąc ulicą po przeciwnej stronie parku gadałyśmy chwilę dopóki nie zauważyłam Harrego miedzy drzewami. Ale zaraz dlaczego on leży na ziemi. CO TYCH DWÓCH GOŚCI MU ROBI?! Wybiegłam na ulicę i...


*oczami Harrego*
- Okej Luke jutro ci oddam ale muszę dzisiaj dostać towar. Mam ważne zawody. Nie mogę zawieźć. Koleś zrozum. Pomóż.
- Nie ma takiej opcji stary. Wisisz mi już jakąś stówę. Albo teraz oddasz cały hajs albo zrobi to twoja dziwka. O patrz idzie właśnie myślałem, że będzie trudniej ją znaleźć. - powiedział i się zaśmiał a jego przydupas wtórował mu. Powoli podszedłem do niego i przywaliłem mu w tę niewyparzoną gębę. 'Nie będzie tak mówił o Emmie!' krzyczałem w głowie. Od razu rzucił się na mnie i Bill jego 'kolega'. zaczęli mnie bić. Leżałem na ziemi, ale oni nie mieli krzty honoru żeby nie kopać leżącego. Nagle usłyszałem pisk opon i głos, znajomy głos. To Jessica, ale co ona krzyczy?
- Emma uważaj! Emma nie! Emma! - w tym momencie samochód w nią walnął. Nie przejmowałem się tym, że mam połamane kilka żeber. Wyczołgałem się i wstałem. Chciałem podbiec do niej ale oni mnie złapali. Walnęli jeszcze kilka razy w twarz.
- Mają być dwie stówy jutro w magazynie. - Luke szepnął mi to do ucha i walnął w brzuch przez co upadłem na samochód stojący na brzegu ulicy. Nad ciałem Emmy stała już grupka gapiów i Jessica krzycząca do każdego żeby dzwonili po pogotowie. Nagle upadłem i zacząłem płakać i czołgać się do niej. Ludzie schodzili mi z drogi. Zobaczyłem ją całą we krwi i Jessicę nad nią.
- Emma! Emma słyszysz mnie? - powiedziałem a w zasadzie to wyszeptałem łzy i ból nie pozwalał mi na wypowiedzenie nic innego. Jessica przeniosła wzrok na mnie i już chciała się zapytać co się stało ale mój wzrok jej pokazał żeby tego nie robiła. Po 5 minutach przyjechała karetka i ją zabrała.
- Kim pan dla niej jest? Czy pana też potrącił ten samochód? Proszę do karetki opatrzymy pana. - powiedział ratownik.
- Jestem jej chłopakiem. Nie nie potrącił mnie samochód. Nic mi nie jest. Czy ona z tego wyjdzie? Mogę z nią jechać?
- Hmm... nie powinniśmy nikogo zabierać oprócz najbliższej rodziny. Zrobimy dla ciebie wyjątek okej? Tylko musisz dać się zbadać.
- Ale nic mi nie jest. Proszę dajcie mi z nią jechać! Zrozum jestem jej chłopakiem.
- Gościu daj się zbadać chociaż opatrzyć a zrobię dla ciebie wyjątek. Rozumiem też mam dziewczynę. - powiedział przyglądając się ranom na mojej twarzy.
- Okej ale jedźmy już do szpitala nie mogę jej stracić.


_____________________________________________________________ ♥
wiem, że dawno nie pisałam ale dzisiaj mnie natchnęło :")
mam nadzieję, że częściej będzie tak .
dziękuję, że nadal ktoś odwiedza mojego bloga.
kocham Was!
Visz. xoxo

piątek, 6 września 2013

Odcinek 25 ♥

     'Dobra zostało mi jakieś 5 minut do lekcji.' mówiłam do siebie wjeżdżając na parking przy szkole. Było dziwnie pusto. Zaparkowałam pod samym wejściem. Przejrzałam się w lusterku i ruszyłam w stronę budynku.
     Cisza na korytarzach. 'SPÓŹNIŁAM SIĘ!' cały czas jakiś głos wrzeszczał mi te słowa po głowie. Nagle poczułam czyjąś dłoń na moim nadgarstku.
- Dzięki Bogu to ty kochanie. - powiedziałam odwracając się a zdziwienie było mocno wyrysowane na mojej twarzy. Zapomniałam, że Harry jest chory. Stał przede mną Liam.
- Żeby od razu kochanie. -powiedział Payne zbliżając się na taką odległość, że czułam jego oddech na moich policzkach. Próbowałam się oddalić i pobiec do sali, ale się nie dało.
- Puszczaj! Nie chce mieć problemów przez ciebie ani przez nikogo innego. Ty też masz chyba już wystarczająco dużo problemów. - powiedziałam wykorzystując jego chwilę nieuwagi i wyślizgnęłam się z jego uścisku i pobiegłam do klasy.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie. Samochód nie chciał odpalić. - wydyszałam wpadając do klasy. Wszystkie oczy były skierowane na mnie. Pan Connor był łagodnie mówiąc zdenerwowany. Z tego co zdążyłam zauważyć nienawidzi jak ktoś się spóźnia, a ja właśnie to robiłam i wymyśliłam beznadziejną wymówkę.
- Dobra siadaj i nie przeszkadzaj więcej w lekcji. - odetchnęłam z ulgą, odwróciłam się i ruszyłam w stronę swojej ławki.- Ach i jeszcze jedno pani Mallest. Jeżeli chce się pani spóźniać na lekcje proszę wymyślać lepsze wymówki. Tak więc jak już mówiłem równania... -zrobiłam się cała czerwona a w klasie usłyszałam kilka chichotów. Dalej się wyłączyłam i myślałam o tym incydencie na korytarzu. Co on sobie wyobraża. Jak śmie mnie dotykać.
        Zabrzmiał dzwonek co wybiło mnie z rozmyślań. Następna była literatura. Miałam 15 minut przerwy. Poszłam na podwórko zadzwonić do mamy, że się spóźnię bo postanowiłam, że pójdę na zakupy. Nie odbierała. 'Trudno napisze jej SMS'a i będzie po kłopocie.' jak pomyślałam tak też zrobiłam. Spojrzałam na zegarem i zostało mi 7 minut. Poszłam pod klasę i powtórzyłam wiadomości z poprzedniej lekcji. Dzwonek zadzwonił a ja na te nieszczęście siedziałam pod urządzeniem. Weszłam do klasy rozmawiając jeszcze z Jessicą.
- Hmm... dawno razem nie wychodziłyśmy. -powiedziała brunetka. - Ty teraz chyba raczej z Ari się trzymasz, prawda?
- No...tak, ale może pójdziemy dzisiaj na zakupy? Od razu po szkole?
-Okej. Nareszcie. Nie mogłam się doczekać wspólnego czasu.
- Ja też. Choć już na lekcje.
         Reszta lekcji minęłam szybko i pojechałyśmy razem na zakupy.

_________________________________________________________________ 
przepraszam że tak długo nie było ;// chce trochę połączyć Ari, Jussa z tamtymi znajomymi <3
mam nadzieję że będzie wam się podobało.
jak chcecie być informowani na tt to w komentarzach zostawcie swoje usename.
PEACE&LOVE.
Visz.