poniedziałek, 2 lutego 2015

Odcinek 30

    Ten dzień nareszcie nadszedł. Dzisiaj do domu! Mama przyjechała tuż po śniadaniu razem z Maxem, ale bez Harrego. 'Pewnie wypadło mu coś bardzo ważnego.' tak sobie tłumaczyłam. Chwilę po nich przyszedł Liam pytając jak się czuję. Doktor Guiders wszedł jak zwykle z uśmiechem na ustach.
- Witam wszystkich!
- Dzień dobry. Możemy już zabrać Emmę do domu?
- Oczywiście. Trzeba tylko podpisać kilka papierów i co dwa tygodnie stawiać się na kontroli w szpitalu. Zresztą wszystko pani wyjaśnię, zapraszam do mojego gabinetu.
Po wyjściu mamy z mojego szpitalnego pokoju, Max usiadł na łóżku i opowiadał o tym co zaplanował na najbliższe kilka dni.
- Chciałem żebyś sobie wszystko przypomniała, więc nawet nie posprzątałem Ci w pokoju. - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.

***

-Idź do niej idioto!- powiedziała oburzona Jessica. Morski wiatr rozwiewał jej włosy, ale mimo to jej fryzura cały czas była idealna. 
- Nie mogę. Ona nie chce. Ona mnie nie pamięta zrozum to wreszcie!- krzyknął Harry, odwrócił się i odszedł.
- Nikogo nie pamięta! - wołała za nim ze łzami w oczach i wielką gulą w gardle. - Ona cię kocha. - dodała, a ostanie słowo było praktycznie niesłyszalne, lecz Harry je usłyszał i na chwilę się zatrzymał jakby nagle myślał nad rozwiązaniem globalnego ocieplenia. 
- Ja ją też. - wyszeptał po czym pobiegł w stronę ulicy. 
Znad zatoki do szpitala miał 20 minut autobusem. Pobiegł jeszcze do kwiaciarni i kupił bukiet składający się z 11 czerwonych róż. Chronił go przed brykającymi w autobusie dzieciakami pędzącymi do szkoły jakby była to królewska korona. Dotarł na przystanek naprzeciwko szpitala i w ciągu 15 minut był już pod drzwiami sali numer 10 na 2 piętrze. Pod drzwiami byłej sali Emmy. Nabrał powietrze i je wpuścił żeby wyrównać oddech i się trochę uspokoić. Otworzył drzwi i zobaczył puste łóżko. 'Nie było mnie tylko jeden dzień? Jeden dzień to w jej przypadku bardzo dużo. Nie! Niemożliwe! Ona musi żyć. Może po prostu przenieśli ją do innej sali.' myśli biegały w głowie Harrego tak szybko jak mistrz świata na 100 metrów. 
-Przepraszam!- krzyknął do starszej pielęgniarki, która stojąc na korytarzu pomagała starszej pani dojść do kawiarenki. - Nie wie pani gdzie przeniesiono Emmę Mallest? - powiedział i był tak niecierpliwy i przejęty tą całą sytuacją, że pielęgniarka od razu mu pomogła. 
- To ta z zanikiem pamięci? Dzisiaj chyba została wypisana i pojechała do domu, ale chodźże chłopcze ze mną sprawdzimy. Harry pobiegł za nią. - Tak, tak panna Mallest została dzisiaj wypisana. 
- Dziękuję pani bardzo. - powiedział i ucałował kobietę w policzek wywołując na jej twarzy uśmiech. Odwrócił się i pobiegł w stronę schodów i zbiegł na parter. Przebiegł przez ulicę omal nie powodując wypadku. Wsiadł do byle jakiego autobusu, aby tylko dojechać do domu. Wysiadł i bez chwili odpoczynku pobiegł w stronę domu. Bukiet już nie wyglądał jak po wyjściu z kwiaciarni. Można by powiedzieć 'bukiet po przejściach'. Harry wziął kluczyli do samochodu i wyleciał bez słowa. Droga od domu jego domu do Emmy trwa zwykle 8 minut samochodem, on dojechał w cztery. Przebiegł przez podjazd i wskoczył na werandę. Na zewnątrz było słychać śmiechy ze środka, więc zapukał i wszedł. 
- O cześć Harry! Wchodź! Właśnie przywieźliśmy Emmę, pewnie chcecie 'spędzić trochę czasu razem'- powiedział Max, a ostatnie słowa powiedział tworząc palcami cudzysłów i wybuchnął śmiechem. 
-Hej. - odpowiedział Harry szukając wzrokiem swojej dziewczyny. - Gdzie Em? -zapytał, gdy nie mógł jej znaleźć ani w kuchni, ani w korytarzu. 
- W salonie razem z mamą i...- tu przerwał, a Harry poszedł do salonu. - i Liamem. - dodał, ale Harry tego nie usłyszał. 
- Emma! Cze...- stanął jak wryty, gdy zobaczył na kanapie Liama śmiejącego się z Emmą. Mama Emmy siedziała na fotelu obok wyraźnie ucieszona przybyciem Harrego. 
- Witaj Harry! Chodź do nas, zapraszam. - powiedziała przyjaźnie pani Mallest pokazując na fotel obok niej. 
- Siema Harry. - powiedział Liam udając, że to jego najlepszy przyjaciel. - Szkoda, że dopiero teraz przyszedłeś pani Mallest zrobiła ciasto śliwkowe, najlepsze jakie w życiu jadłem!- powiedział uśmiechając się do mamy Emmy. 
-Nie wiedziałem, że dzisiaj cię wypisali Emma. Chciałem tylko porozmawiać, ale widzę, że nie masz czasu, więc może kiedy indziej. - powiedział i odwrócił się. Stał chwilę w progu salonu. Nagle się odwrócił. Położył bukiet na stole i wyszedł.

_______________________________________________________________________
wracam z nowym odcinkiem i nowymi pomysłami! 
Visz :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz