Cały korytarz był zastawiony pudłami. Mama nerwowo chodziła ze swoim Iphonem po całym domu dzwoniąc co chwilę do firmy przeprowadzkowej. Zderzyłyśmy się w moim pokoju.
- Mamo mogę się tylko pożegnać ze swoim pokojem? - zapytałam.
- Oczywiście kochanie ale nie zapomnij pożegnać się także z sąsiadami. - przypomniała i poszła do Maxa do pokoju.
Usiadłam na obwiniętym folią, czarnym łóżku. Widziałam przez okno jak nasi sąsiedzi jedzą śniadanie w ogrodzie. Popatrzyłam jeszcze chwilę na mój biały pokój z aparatami fotograficznymi namalowanymi na ścianach. Nagle do mojego pokoju wszedł Max i powiedział, że mam iść pożegnać się ze znajomymi. Nie chciałam się z nimi żegnać bo się wzruszę, a długa droga przede mną.
Nie chętnie wstałam z łóżka, zeszłam ze schodów i wyszłam z domu. Musiałam pożegnać Państwa Denis'ów, Loos'ów i Haney'ów. Szybko pożegnałam się z Denisami i Honeyami. Na sam koniec pojechałam do Loos'ów bo wiązały mnie z nimi najmocniejsze więzy. U nich przesiedziałam dobre 20 minut, ale w końcu wręczyli mi wielki prezent i powiedzieli, że nie mogę się wzruszać bo mam długą drogę przed sobą. Zabrałam prezent włożyłam go na tylne siedzenia mojego kabrioletu i pojechałam do domu. Jechałam bardzo wolno bo chciałam ostatni raz popatrzeć na te prześliczne wille. Dojechałam do domu, weszłam od strony basenu, a w nim było jakieś 100 balonów wielokolorowych. Szybko wbiegłam do domu przez szklane drzwi, ale w nim nikogo nie było tylko ludzie z firmy przeprowadzkowej wrzeszczeli coś do siebie. Nagle ktoś zakrył mi oczy. Okazało się, że to moja przyjaciółka Jenn. Odkryła mi oczy, a wszyscy znajomi wyskoczyli zza kanap i wrzasnęli ,,NIESPODZIANKA!!!".
- To ty to wszystko przygotowałaś? - ściskając ją mocno zapytałam.
- Co nie fajnie? Sami chcieliśmy Cię pożegnać Em. - powiedziała wskazując na ludzi.
Pożegnałam się ze wszystkimi. Dochodziła już 12:30. ,,O 13 wyjeżdżamy mam tylko 30 min" - pomyślałam. Wszyscy zaczęli się zbierać. Mama już przyszła i pomogła mi sprzątać. Okazało się, że znajomi przynieśli mi prezenty na pożegnanie. Było ich spora kupka jakieś 30 paczek. Faceci od przeprowadzek spytali czy to też mają pakować do furgonetki. Mama ostro zaprzeczyła i kazała im jechać pod wskazany adres. Poszli biorąc kanapki ze swoich torebek śniadaniowych.
- Kochanie wiem, że przywiązałaś się do tego miejsca masz tu przyjaciół i szkołę ale nie mamy wyjścia musimy wyjechać do Londynu. Dostałam tam dobrze płatną prace, a bez taty musimy sobie jakoś radzić to jedyne koło ratunkowe... jak na razie. - z bólem mnie pocieszała.
- Rozumiem, ale dlaczego ta okolica? W Londynie są przecież takie dzielnice jak tu w Brystolu. Luksusowe.- odparłam. Wiem, że może zabrzmiało to jakbym była jakąś ,,elegancką lalunią", ale ja jestem przyzwyczajona do luksusów.
- Nie mamy zbyt dużo pieniędzy na coś innego, jest najbliżej biura. To jest bardzo ładna okolica i ludzie nie są może milionerami, ale Emmo my też nie.. już nie. Z naszych siedmiu samochodów zostawiłam dwa wiesz jak one mi przypominały ojca? Mnie też będzie trudno, ale zawsze trzymajmy się razem, a będzie nam łatwiej. - pocieszyła skutecznie mama. Jak już możecie sobie dopowiedzieć mój tata nie żyje od dwóch miesięcy. Miał wypadek samochodowy, zginął w szpitalu po reanimacji. Jest nam ciężko, ale jakoś się pozbieraliśmy.
Mój Iphone zaczął wibrować, to alarm już 13 godzina wyjazdu.
- Mamo jest już pierwsza musimy wyjeżdżać - powiedziałam, wzięłam kilka prezentów i szłam w stronę drzwi.
- Dobrze. Poproś Maxa, żeby pomógł Ci z tymi prezentami i wkładał swoje rzeczy do auta.
Wszystko spakowane. Wszyscy przeszliśmy ostatni raz po domu. Wyszliśmy, wsiedliśmy do samochodów i ruszyliśmy.
_____________________________________________________________________♥
To pierwszy odcinek. Piszcie czy wam się podoba.
Jula ♥
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz