Wydawał się zupełnie inny niż w opowiadaniach Harrego. Był miły, troskliwy i naprawdę przystojny. Jednak nawet jakbym bardzo chciała, to nie czułam nic jak pomógł mi usiąść. On chciał mi pomóc, ale wiem jedno, nic nas nie łączyło przed wypadkiem. Czuję to. On mógł być moim kolegą, a nawet przyjacielem, ale nic więcej. Musiałam szybko ściągnąć tutaj Harrego, przy nim czułam się bezpieczna i szczęśliwa, o ile człowiek może czuć się szczęśliwy nie pamiętając swojego życia. Max był taki kochany, że przygotował film o moim życiu. Zdjęcia, archiwalne, rodzinne filmy, jednak nic się nie poprawiło.
- Wiesz Emma ja już muszę lecieć, ale mam nadzieję, że moja wizyta poprawiła ci humor. -powiedział już trochę pewniejszym głosem - jak będziesz chciała, to jeszcze kiedyś będę mógł wpaść.
- Okej. Dam znać. - uśmiechnęłam się.
-Pa, zdrowiej! - powiedział wychodząc ze szpitalnej sali.
- Cześć. - odpowiedziałam prawie bezdźwięcznie.
Resztę poranka spędziłam na pisaniu ze znajomymi na facebook'u. Koło 12 przyszedł Harry i Jessica, ją pamiętałam. Gadaliśmy całkiem na luzie, jakbym wcale nie miała wypadku. Było super.
- Tak w ogóle jak się czujesz, bo o tym to jeszcze nie rozmawiałyśmy. - powiedziała i zachichotała.
- Już jest lepiej. Chce do domu, w końcu chce zobaczyć gdzie mieszkam. - powiedziałam, a cała nasza trójka zaczęła się śmiać.
- To niedługo będziesz miała okazję, już jutro możesz iść do domu. Gadałem z lekarzem przed chwilą. - wtrącił Harry.
- Naprawdę? A nie wiecie może co u mamy dzisiaj nie przyszła, a chciałabym jej to powiedzieć.
- Widziałem twoją mamę dzisiaj w sklepie, wszystko u niej okej pewnie musiała zostać dłużej w pracy. - odpowiedział Harry trochę niepewnym głosem.
- Aha okej. - powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się trochę sztuczny uśmiech.
Już po pół godzinie nie było nikogo w mojej szpitalnej sali. Siedziałam z laptopem na kolanach strasznie podekscytowana jutrzejszym powrotem.
- Jak się czuje nasza zapominalska? - usłyszałam jak zawsze szczęśliwy głos doktora Guidersa.
- Już dobrze, mam nadzieję, że naprawdę jutro będę mogła już iść do domu. - powiedziałam robiąc minę słodkiego kociaka, oboje się zaśmieliśmy.
- Oczywiście Emmo. Sam chciałem ci to powiedzieć, ale widzę, że ktoś mnie ubiegł. - powiedział uśmiechając się.
- Nareszcie!
- Dobrze musisz odpoczywać, a ja niestety pracować. - oboje się zaśmialiśmy. To bardzo pozytywny człowiek, chociaż ma codziennie styczność ze śmiercią, ale też narodzinami. To jedni z najszczęśliwszych ludzi, bo są trochę jak bogowie. Mogą dawać i zabierać życie.
Po moich przemyśleniach przyszedł czas na obiad, a w zasadzie na te papki co mi dawali w szpitalu. Tęsknie za normalnym jedzeniem. Jakoś dzisiaj dziwnie wszystko się układa, jedzenie w
szpitalu mi smakuje, jutro wracam do domu, czuję coś do Harrego, a Liam jest mi obojętny. Tylko jeszcze mama. Ciekawe co robi. Po chwili wyjęłam telefon i do niej zadzwoniłam.
-Hej słoneczko. Coś się stało? - zapytała mama bardzo pogodnym głosem, na mojej twarzy od razu zaistniał uśmiech.
- Hej mamo. Nic się nie stało. Tylko cały dzień się nie odzywałaś i trochę się martwiłam. - w mojej głowie brzmiało to mniej dziecinnie. - To strasznie dziecinne co powiedziałam, prawda? - mama się zaśmiała i zaprzeczyła. Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, po czym powiedziała:
- Ja już muszę kończyć wpadnę do ciebie rano i pomogę Ci się zabrać skarbie. Okej?
- Oki mamo. Pamiętaj, że cię kocham i już nie mogę się doczekać powrotu. Pa pa.
Popołudnie spędziłam czytając Pretty Little Liars i pijąc gorącą czekoladę prawie idealnie nie licząc sali szpitalnej, której zdecydowanie przydałby się remont. Byłam bardzo zmęczona po dzisiejszych odwiedzinach, więc szybko poszłam spać.
__________________________________________________________________
no cóż, dawno nie pisałam to chyba najwyższy czas się odezwać :)
komentujcie i polecajcie znajomym!
całusy,
Visz.