niedziela, 13 października 2013

Odcinek 26 ♥

       Poszłyśmy do kilku sklepów. Jak wchodziłyśmy do Sinsay'a zapytałam się Jessici dlaczego nie było samochodów na parkingu oprócz kilku aut nauczycieli.
- Dzisiaj był dzień z naturą nie można było przyjechać samochodem. Tylko komunikacja miejska, rower lub piechotą. Inaczej była dodatkowa praca domowa z matematyki. - kończąc zdanie zaśmiałyśmy się.
Idąc ulicą po przeciwnej stronie parku gadałyśmy chwilę dopóki nie zauważyłam Harrego miedzy drzewami. Ale zaraz dlaczego on leży na ziemi. CO TYCH DWÓCH GOŚCI MU ROBI?! Wybiegłam na ulicę i...


*oczami Harrego*
- Okej Luke jutro ci oddam ale muszę dzisiaj dostać towar. Mam ważne zawody. Nie mogę zawieźć. Koleś zrozum. Pomóż.
- Nie ma takiej opcji stary. Wisisz mi już jakąś stówę. Albo teraz oddasz cały hajs albo zrobi to twoja dziwka. O patrz idzie właśnie myślałem, że będzie trudniej ją znaleźć. - powiedział i się zaśmiał a jego przydupas wtórował mu. Powoli podszedłem do niego i przywaliłem mu w tę niewyparzoną gębę. 'Nie będzie tak mówił o Emmie!' krzyczałem w głowie. Od razu rzucił się na mnie i Bill jego 'kolega'. zaczęli mnie bić. Leżałem na ziemi, ale oni nie mieli krzty honoru żeby nie kopać leżącego. Nagle usłyszałem pisk opon i głos, znajomy głos. To Jessica, ale co ona krzyczy?
- Emma uważaj! Emma nie! Emma! - w tym momencie samochód w nią walnął. Nie przejmowałem się tym, że mam połamane kilka żeber. Wyczołgałem się i wstałem. Chciałem podbiec do niej ale oni mnie złapali. Walnęli jeszcze kilka razy w twarz.
- Mają być dwie stówy jutro w magazynie. - Luke szepnął mi to do ucha i walnął w brzuch przez co upadłem na samochód stojący na brzegu ulicy. Nad ciałem Emmy stała już grupka gapiów i Jessica krzycząca do każdego żeby dzwonili po pogotowie. Nagle upadłem i zacząłem płakać i czołgać się do niej. Ludzie schodzili mi z drogi. Zobaczyłem ją całą we krwi i Jessicę nad nią.
- Emma! Emma słyszysz mnie? - powiedziałem a w zasadzie to wyszeptałem łzy i ból nie pozwalał mi na wypowiedzenie nic innego. Jessica przeniosła wzrok na mnie i już chciała się zapytać co się stało ale mój wzrok jej pokazał żeby tego nie robiła. Po 5 minutach przyjechała karetka i ją zabrała.
- Kim pan dla niej jest? Czy pana też potrącił ten samochód? Proszę do karetki opatrzymy pana. - powiedział ratownik.
- Jestem jej chłopakiem. Nie nie potrącił mnie samochód. Nic mi nie jest. Czy ona z tego wyjdzie? Mogę z nią jechać?
- Hmm... nie powinniśmy nikogo zabierać oprócz najbliższej rodziny. Zrobimy dla ciebie wyjątek okej? Tylko musisz dać się zbadać.
- Ale nic mi nie jest. Proszę dajcie mi z nią jechać! Zrozum jestem jej chłopakiem.
- Gościu daj się zbadać chociaż opatrzyć a zrobię dla ciebie wyjątek. Rozumiem też mam dziewczynę. - powiedział przyglądając się ranom na mojej twarzy.
- Okej ale jedźmy już do szpitala nie mogę jej stracić.


_____________________________________________________________ ♥
wiem, że dawno nie pisałam ale dzisiaj mnie natchnęło :")
mam nadzieję, że częściej będzie tak .
dziękuję, że nadal ktoś odwiedza mojego bloga.
kocham Was!
Visz. xoxo